I w ten właśnie sposób, z potrzeby chwili, a może dla przywołania wiosny na dobre, powstało pięć motylków.
Trzy, które są jeszcze u mnie, czekają na swoje przeznaczenie i wyglądają tak:
Dwa już sobie pofrunęły do miłych osóbek w postaci karteczek z podziękowaniami. Jeden tak szybko, że nawet nie zdążyłam mu zrobić zdjęcia, a drugi prezentuje się tak:
Myślę, że wiosna tuż, tuż, z czego bardzo się cieszę. Ucierpią jednak robótki, bo jak zwykle pochłonie mnie ogród.
Pozdrawiam :)
Ten ostatni wraz z cudowną podusią na szpileczki rozgościł się już u mnie:) Przyniósł z sobą prawdziwą wiosnę! Ślicznie dziękuję:)))
OdpowiedzUsuńładniusie :)
OdpowiedzUsuńa mnie do maluchów ciężko zagonić mam kilka na koncie ale to wciąż mało
OdpowiedzUsuń