Witam wiosennie :-)
Przygoda z rękodziełem towarzyszy mi od dziecka.
Były to małe robótki na drutach pod czujnym okiem Babci,
a także wyplatanie długich "sznurów" ze słomek zebranych na ściernisku,
z których moja kochana Andzia szyła koszyki, koszyczki, kapelusze...
Po drodze pojawiło się wiele innych technik - jedne tylko na chwilę,
aby zmierzyć się z czymś nowym, a kolejne zostały ze mną do dziś.
Wtedy nie prowadziłam jednak bloga,
więc spróbuję od czasu do czasu coś powspominać.
*****
Jeszcze w liceum podziwiałam piękne hafty richelieu u mojej sąsiadki.
Byłam zafascynowana.
Dostałam więc kawałek płótna, z przekalkowanym wzorem,
na maleńką serwetkę pod szklankę.
Wyhaftowałam, powycinałam, byłam z siebie dumna
i nawet podarowałam komuś w prezencie. I na tym koniec.
Dopiero po kilku latach ponownie zmierzyłam się z tą techniką.
Naiwnie pomyślałam, że już ją znam i mogę zrobić wszystko,
tym bardziej, że nie lubię tracić czasu na wprawki.
Wybór padł na wzór z "Anny" (sierpień 1998),
przepiękną sześciokątną serwetkę z motylami.
Okazało się, że nie jest łatwo, a nawet było mocno pod górkę ;-)
Serwetka "rodziła się" w bólach przez blisko dwa lata.
Przerosła mnie wielkość - 72 cm średnicy.
Przerosła mnie wielkość - 72 cm średnicy.
Do jej ukończenia zmobilizowała mnie ciąża i narodziny pierwszej córki.
Nawet wyhaftowałam w narożniku serwetki napis "Julia 2000".
Wszystko starannie powycinałam, wyprałam
i przeszczęśliwa pobiegłam z serwetką do magla.
Zapłaciłam 40 gr za usługę i po dwóch dniach zgłosiłam się po odbiór.
Jednak po serwetce ani śladu :-(
Zostałam poinformowana, że to się czasami zdarza...
Jako rekompensatę miałam otrzymać - zgodnie z regulaminem -
dziesięciokrotną wartość usługi, czyli 4 zł.
Byłam oburzona. Przez kolejne dwa tygodnie
chodziłam do magla z nadzieją, że się znajdzie i... nic.
W końcu ktoś poradził mi wizytę w Federacji Konsumentów.
Z pomocą przesympatycznej Pani napisałam pismo,
powołując się na odpowiednie przepisy i niedozwoloną
klauzulę o ograniczonej odpowiedzialności zakładu.
I... zadziałało... serwetka cudem się znalazła :-)))
Magiel omijam szerokim łukiem,
a serwetka cieszy moje oczy w wersji lekko wygniecionej ;-)
Jest prawie pełnoletnia, więc pranie i prasowanie też zrobiły swoje.
Dziękuję za tyle ciepłych słów
pod poprzednimi postami
i życzę pięknych i tylko słonecznych dni :-)
Ale historia! Serweta jest zachwycająca :))) ach te cudowne motyle... ❤
OdpowiedzUsuńNapis w jej rogu zmotywował mnie do skończenia mojej dawno zapomnianej pracy... ;)
Całe szczęście, Asiu, że to już tylko historia, a serwetka jest z nami.
UsuńAleż jestem ciekawa Twojej pracy...
Ależ miałaś przygodę z tym maglem. Niestety tego typu wypadki nie sa odosobnione. Wracając do serwetki... jest po prostu prześliczna. Napatrzeć się nie mogę.
OdpowiedzUsuńJa do tej techniki się dopiero przymierzam i właśnie się zastanawiam nad wyborem materiału do haftu.
Podziwiam i pozdrawiam wiosennie :*
Małgosiu, technika bardzo wdzięczna, ale wymagająca czasu i cierpliwości.
UsuńJa też chciałabym jeszcze tyle różnych rzeczy spróbować...
A w sprawie tkanin znajdziesz wiele podpowiedzi w sieci.
Pozdrawiam słonecznie :-)
Iwonko! Piękna serwetka! podziwiam i za wytrwałość i za dopracowanie! natknęłam się ostatnio nawet w swoich zbiorach wzorów na nią:) Twoja jest piękna! pozdrawiam cieplutko! ps ale przygody z maglem nie zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńMadziu, dziękuję pięknie :-)
UsuńWtedy nie miałam jeszcze dzieci, więc i pokłady cierpliwości były większe ;-)
Haha co za historia!!! A serwetka sliczna, podziwiam zapał!!! Sciskam:)
OdpowiedzUsuńAgatko, teraz też z uśmiechem wspominam tę historię, ale wtedy...
UsuńI ja uściski przesyłam :-)
Ale zobacz jak mocno ta historia jest w Twojej pamięci:-)
OdpowiedzUsuńPiękna serweta ślicznie wygląda:-)
Ja też kiedyś próbowałam sił w tej technice i gdzieś mam swoją pierwszą pracę. ..tylko gdzie:-)?
W naszych latach Iwonko hihi na lekcji pracy techniki uczyło się takich rzeczy i tam właśnie robiłam pierwszą taką serwetkę:-):-)
Pozdrawiam serdecznie:-)
Agatko, przypomina mi się ta historia zawsze, gdy na serwetkę spojrzę. Musiałabym chyba schować ją na parę lat do szafy, aby zapomnieć ;-)
UsuńA z zajęciami technicznymi masz rację - było dużo więcej praktyki.
Buziaki :*
Niesamowita historia tej cudownej serwetki.
OdpowiedzUsuńWiesz co Iwonko nie dziwię się, że ktoś z magla miał na nią ochotę,choć brzydzę się złodziejstwem,ale oczu od niej nie można oderwać 😊
Hafty to nie moja bajka,ale podziwiam wszystkich,którzy tworzą takie cudeńka.
Serdeczności wiosenne zostawiam i słonka życzę .
Małgosiu, dziękuję za ciepłe słowa!
UsuńI moc uścisków dla Ciebie :*
piekna historia z happy endem:)
OdpowiedzUsuńwspaniale że nie zaginęła jest cudna:)
Reniu, to była moja pierwsza tak wielka praca, włożyłam w nią mnóstwo czasu i serca, więc szkoda by było...
UsuńJa również mam za sobą przygodę z haftem richelieu,nie z maglem ale z haftowaniem:))))ja jak mnie coś "porwie"to idę na całość i tak powstały serwetki,serwety,obrusiki,obrusy a potem nawet firanki:))))mam je jeszcze w swoich zbiorach:))nawet dość sporo:)mnie najbardziej bolało jak kładłam pięknie wyprany wykrochmalony i wyprasowany obrus na świąteczny stół,a potem jak goście wychodzili ściągałam go zaplamionego plamami które nie chciały się wybielać:))))
OdpowiedzUsuńBożenko, ja już zauważyłam, że Ty hurtowo podchodzisz do różnych tematów :-)
UsuńA z tymi plamami masz rację... dlatego ja na razie kładę serwetki na komodach i półeczkach, aby tego uniknąć. Też cieszą oczy :-)
Iwonko, dla mnie jesteś mistrzynią wszelakiego haftu, ta serwetka jest piękna i z taką historią! Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMoniczko kochana, dziękuję za tyle słodyczy!
UsuńUściski słoneczne przesyłam :-)
Niesamowita historia! Chyba komuś bardzo spodobała się Twoja serweta... Ale w sumie to się nie dziwię, bo naprawdę jest przepiękna :)
OdpowiedzUsuńEwuniu, wolę myśleć, że przez nieuwagę przykleiła się do innego prania...
UsuńAle historia!No tak,takie cudo,to kogoś pokusiło do złego:)
OdpowiedzUsuńMoja ,dużo ode mnie starsza kuzynka,haftowała kiedyś obrusy.Pamiętam,że patrzyłam na nią z ogromnym podziwem,nie wierząc,że tak misterna robota,to dzieło jej rąk.Ciebie też podziwiam Iwonko.Serweta jest prześliczna!!!
Aduś, fajnie, że jest tyle możliwości spełniania się. Dzięki temu każdy chętny znajdzie coś dla siebie :-)
UsuńPozdrowionka!
Piękna serweta, wspaniały haft.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że w swoich przygodach rękodzielnych też mam haft richelieu. Szedł łeb w łeb z drutami. W domu u rodziców zostały jakieś marne prace, kilka serwetek, podkładek i teczki po brzeg wypełnione wzorami do odkalkowania. Technika wymagająca cierpliwości, ale jakże efektowna! Chyba zatęskniłam. dziękuję Ci Iwonko za te wspomnienia!
Pozdrawiam cieplutko
Ulciu, przy większych porządkach naszło mnie na wspomnienia. A mam jeszcze kilka innych rękodzielniczych epizodów, druty oczywiście też :-)
UsuńCieszę się, że zatęskniłaś - może przerodzi się w czyn... powodzenia!
Piękna serweta i na dodatek z historią. Brawo za cierpliwość i perfekcję.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMarysiu, i Tobie nie brakuje kunsztu w pracach richelieu :-)
UsuńCierpliwości oczywiście też.
Uściski :*
Iwonko, ale historia z tym maglem - ale pokazuję, że warto wałczyć o swoje prawa.
OdpowiedzUsuńA serwetka jest cudowna, i dobrze, że wróciła do Ciebie.
Buziaczki.
Małgosiu, pewnie, że warto walczyć o swoje.
UsuńUściski :*
Iwonko, arcydzieło stworzyłaś i aż zadrżałam czytając opowieść o zaginięciu serwety. Na szczęście zguba wróciła do prawowitej właścicielki. Dużo słońca :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Violu, za miłe słowa!
UsuńA słoneczko wreszcie mamy :-)
śliczna!
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję :-)
UsuńCudna historia! Najważniejsze, że miała dobre zakończenie :-) Serweta świetna!
OdpowiedzUsuńZakończenie mnie najbardziej cieszy, ale w trakcie nie było ciekawie...
UsuńHaft wspaniały! Historia Twojej serwety pełna emocji, taka troszkę z dreszczykiem. Gratuluję wytrwałości w działaniu, opłaciło się, mamy co podziwiać. Pozdrawiam gorąco:))
OdpowiedzUsuńAlinko, to była jedna z moich pierwszych prac, więc bardzo mi na niej zależało - dlatego walczyłam jak lwica ;-)
UsuńPozdrawiam najmilej :-)
Cudowna serwetka.Aż żal by było żeby się gdzieś zgubiła.
OdpowiedzUsuńWarto było walczyć o swoje prawa. Dawno temu trochę haftowałam rychelie. Pozdrawiam
Dziękuję, Teresko!
UsuńCiekawa jestem Twoich prac richelieu - może też powspominasz? Mam wrażenie, że dziś rzadziej używa się tej techniki.
Niesamowita historia! Na pewno się komuś spodobała;) Wspaniała! Też miałam małą przygodę z tym haftem - najpierw wycięłam,później obszywałam;) No cóż,niedouczenie;( Pozdrawiam Iwonko:)
OdpowiedzUsuńAniu, i ja popełniam ciągle gafy w moich twórczych próbach - trochę to irytuje, ale później wspominam z uśmiechem ;-)
UsuńPozdrowionka :-)
Haft richelieu zawsze mbie zachwycał. Nigdy nie spróbowałam, ale może kiedyś :) Twoja serweta to istne cudo! A z tym maglem... Ech! Grunt, że się odnalazła!
OdpowiedzUsuńJest tyle ciekawych technik do spróbowania, że trudno się zdecydować, prawda? Żeby czas był z gumy...
UsuńO rany Boskie ! To miałaś nie fajnie Iwonko :( Cieszę się że jednak serwetka odzyskana . Moja Mmusia takie serwetki robiła. Mam je w kichni hihihi :) Buziaki
OdpowiedzUsuńI ja mam jeszcze kilka różnych serwetek - takie rodzinne skarby.
UsuńUściski :*
Ależ historia...Serweta cudna...zawsze podziwiałam ten haft, ale zawsze brakuje mi czasu by sie za nowości zabrać. Tym bardziej podziwiam :)
OdpowiedzUsuńMoniczko, doskonale rozumiem ten brak czasu...
UsuńA może na emeryturze?
Iwonko wielki ukłon w Twoją stronę za tą serwetkę. Haft richelie wymaga niesamowitej precyzji i cierpliwości . Podziwiam , ale kto jak nie Ty , dla mnie jesteś mistrzynią haftu. A historia z magla .. widać komuś się bardzo spodobało Twoje dzieło i w sumie to się wcale nie dziwię :-) Super , że nie odpuściłaś !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pięknie dziękuję, Aniu!
UsuńHaft richelieu rzeczywiście wymaga czasu i cierpliwości, ale wtedy miałam ich jeszcze pod dostatkiem..., a teraz - towar deficytowy ;-)
Ciekawa historia tej przepięknej serwetki!!! podziwiam:)
OdpowiedzUsuńOj, ciekawa, Basiu...
UsuńStrasznie się cieszę, że zawalczyłaś o odzyskanie swoje cudownej pracy. Aż chce się powiedzieć "Brawo Ty"! Ta serweta jest przepiękna. Też był taki czas dawno temu, że wyszywałam z mamą haftem richelieu. Mama z jednej strony kanapy, ja z drugiej, pomiędzy nami obrus, a w TV "M jak Miłość". Tak chyba koło 18 odcinaka zaczęłam moją przygodę z tym haftem. Dawno temu to było, oj dawno. Wczoraj wieczorem wyciągnęłam z szafy moją w całości samodzielnie wykonaną serwetkę do koszyczka wielkanocnego i muszę przyznać, że nie jest tak perfekcyjnie wykonana, jak Twoja. Zdecydowanie nie jest :) Pozdrawiam Małgosia
OdpowiedzUsuńhttp://margoinitka.pl/
To musi być wspaniałe - dzielić z Mamą pasję :-)
UsuńMoja wyszywała kiedyś haftem płaskim, ale zanim się urodziłam. Później, przy czwórce dzieci, nie miała już czasu. Więc rękodziełem "zaraziła" mnie Babcia :-)
Wspaniale, że mimo wszystko ją skończyłaś, bo jest naprawdę piękna. Dla mnie ta technika to czarna magia, dlatego tym bardziej podziwiam Twoją pracę :)
OdpowiedzUsuńEwuniu, dla mnie też na początku była to "czarna magia", ale z każdą chwilą spędzoną z płótnem i igiełką mroki się rozjaśniały ;-)
UsuńPrzepiękna serwetka , cieszy oko :) Mnie tą techniką zaraziła ciocia , która piękne obrusy haftowała....
OdpowiedzUsuńDobrze ,że się odnalazła !
Ja uwielbiam podpatrywać nowe techniki u kogoś i dużo łatwiej je wtedy ogarniam, bo strasznie nie lubię oglądać filmików na YouTube.
UsuńPozdrawiam, Beatko :-)
Zastanawiam się czy coś takiego jak usługowy magiel jeszcze istnieje, pamiętam z dzieciństwa wycieczki z babcią i koszem wypełnionym krochmaloną pościelą do magla. Wydawała mi się wtedy ta maszyneria taka ogromna i groźna;-) Serwetka jest piękna więc dobrze, ze się odnalazła i nawet trudno mi sobie wyobrazić ile pracy kosztowała. Pozdrawiam cieplutko:-)
OdpowiedzUsuńOlu, też mam podobne wspomnienia z maglem, tylko strasznie nie lubiłam naciągania obrusów i pościeli.
UsuńA u mnie na pewno jeszcze magiel jest, ale pani uruchamia go tylko raz w tygodniu.
Serwetka jest rewelacyjna!!!Podziwiam Ciebie bo o tej technice nie mam zielonego pojęcia:)))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJadziu kochana, robisz dużo pięknych rzeczy!
UsuńI w tej technice stałabyś się szybciutko mistrzynią :-)
Jak to dobrze Iwonko, że nie odpuściłaś - to prześliczna serwetka, prawdziwa perełka. Pomimo że ma już tyle lat nadal wygląda pięknie.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serdeczne uściski!
Dziękuję, Ewo!
UsuńMam do niej ogromny sentyment, więc bardzo o nią dbam.
Moc uścisków dla Ciebie :-)
Przepiękna serwetka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!:)
xxBasia
Wielkie dzięki, Basiu i moc serdecznych pozdrowień przesyłam :-)
UsuńPiękna serweta :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, Kasiu!
UsuńCudna!!!
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś haftowałam richelieu, nawet bardzo dużo. To było moje pierwsze hobby :)
Masz zdolne łapki, Aga, więc wszystko pięknie Ci wychodzi!
UsuńCiekawa jestem Twoich prac... może też kiedyś powspominasz?
Masz piękne wspomnienia z dzieciństwa :) Podobnie i ja mam w pamięci hafty mojej prababci :) Teraz miałaby 108 lat...jej nie ma a ja ją nadal pamiętam :)
OdpowiedzUsuńPiękna serweta. Dzięki Bogu, ze ja odzyskałaś!!! :)
Ach, te wspomnienia... uwielbiam je... przenoszę się wtedy w cudowny, dziecięcy i beztroski świat :-)
UsuńCzytałam z ogromną uwagą i jestem pełna podziwu dla Twojej wytrwałości. Cudownie, że się nie poddałaś bo serwetka jest oszałamiająca. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOlu, raczej jestem uparta, więc jeśli widzę choć cień szansy, to wytrwale dążę do celu...
UsuńCieplutko pozdrawiam :-)
Iwonko piekna serwetka,wcale się nie dziwię że nie chcieli Ci jej oddać....
OdpowiedzUsuńAle na szczęście znalazła się i może cieszyć oczy bo jest przepiekna :)
Wzór bardzo pracochłonny,dużo dziurek do wycinania.
Cieplutko pozdrawiam.
Marylko, dziękuję pięknie!
UsuńA wycinania było sporo, nożyczki nadawały się do ostrzenia ;-)
Serdeczności przesyłam :-)
Iwonko jak juz większość dziewczyna napisała ja także nie dziwie się ze ktoś chciał sobie ja przywlaszczyc bo serwera jest piękna. Szkoda ze przeżyłas taka przygodę ale najważniejsze że się odnalazła. Okazuje się ze walczyć zawsze warto o swoje. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej nieuczciwa właścicielka magla zwęszyła okazję, by sobie sprawić cudna serwetkę za 4 zł. To oburzające. Całe szczęście, że nie odpuściłaś! Zrobiłabym więcej. Opisałabym magiel w lokalnej prasie :-)
OdpowiedzUsuńNie mogę tego rozumieć jak może się coś takiego zdarzyć,rozumiem twoje zdenerwowania ja bym nie przepuściła tym bardziej że to twoja praca i to ciężka bo też kiedyś robiłam.
OdpowiedzUsuńIwonko serwetka przepiękna, och dobrze, że ją odzyskałaś bo żal by było bardzo. Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńIwonko, prześlicznie wykonałaś haft, wzór rzeczywiście wydaje się trudny i skomplikowany ale warto było poświęcić czas a potem o nią walczyć, jest po prostu obłędna i wcale nie wygląda na pełnoletnią.
OdpowiedzUsuńPodziwiam zawsze osoby o tak dużej cierpliwości i staranności, czekam na kolejne cudowne wspomnienie :-))) Ściskam Cię mocno i życzę dużo słonecznych i ciepłych chwil ;-)))
Historia z dreszczykiem :) Taka piękna serweta widocznie właścicielce magla też wpadła w oko.Ciekawe czy magle jeszcze istnieją.Pamiętam jak chodziłam tam z sąsiadką żeby zobaczyć tą ogromną maszynę.
OdpowiedzUsuńNo wiesz!... Co za złodzieje! Całe szczęście, że ją odzyskałaś. Śliczna praca, a wiem, o czym piszesz, bo też kiedyś brałam się za richelieu. Nawet serwetkę popełniłam, ciekawe, czy moja mama jeszcze ją ma?:)
OdpowiedzUsuńJest tak piękna, że ktoś chciał ją mieć :) To prawdziwe szczęście, że udało się ją odzyskać!
OdpowiedzUsuńhttp://przystanek-klodzko.pl/
Śliczna jest :) Moja babcia dawno temu tez tak haftowała :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna serwetka! Wychodzi na to, że ktoś chciał ją po prostu bezprawnie przywłaszczyć. Na szczęście odzyskałaś swoje cudo :) Trud nie poszedł na marne. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńCudowny haft :-D
OdpowiedzUsuńŚliczna i pracochłonna serwetka i szkoda byłoby nie odzyskać takiego cuda. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńPiękna serweta :-) Nic dziwnego, że "zginęła" w maglu.
OdpowiedzUsuńŚliczna serweta, całe szczęście, że ją odzyskałaś:)
OdpowiedzUsuńCudowna serweta!!!Wspaniale się prezentuje!!! Serdecznie pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńPiękna jest faktycznie i doskonale wiem ile pracy w nią włożyłaś.
OdpowiedzUsuńTeż mam kilka serwetek własnoręcznie zrobionych. Moja serwetka do koszyczka wielkanocnego ma już ponad 20 lat :) Piękny jest haft richelieu i mi własnie ten biały podoba się najbardziej nie przepadam za richelieu w kolorze.
Uściski b.
Piękna, skrywająca tajemnice serweta.CUDNA..Wyjątkowa historia..Uściski!
OdpowiedzUsuńPrzepiękna serwetka!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że zdumiała mnie historia z maglem...
Podoba mi się Twoja determinacja! I wcale się nie dziwię! Sama bym nie popuściła i walczyła jak lwica o takie cudo. Bo że cudo- to wiadomo :)
OdpowiedzUsuńDoceniam bardzo ilość pracy włożonej w tę niebanalnie piękną serwetkę. Ale to pewnie dlatego schowała się. Na szczęście - wróciła do właściciela. To super. Bo nie tylko jest piękna, przynosi chwałę Wytwórczyni- Mistrzyni, ale również cieszy nasze oczy. Piękna!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPiękna !!!
OdpowiedzUsuń